Długo mnie tu nie było chyba. Już prawie miesiąc. Dzisiaj dość taki osobisty post, gdyż opowiem co się tam u mnie działo i co zamierzam robi...

Szkoła, stres i czemu mnie nie było? + moje zdjęcia ♥

/
0 Comments
Długo mnie tu nie było chyba. Już prawie miesiąc. Dzisiaj dość taki osobisty post, gdyż opowiem co się tam u mnie działo i co zamierzam robić w przyszłości a w tle jeśli ktoś nie chce czytać tego co piszę to będę wklejać zdjęcia, które zrobiłam :)

Zaczynając, to listopad był miesiącem bardzo ciężkim dla mnie. Nie wiem czy już o tym wspominałam na tym blogu, ale ja chodzę obecnie do 2 klasy liceum do klasy humanistycznej, ale typową humanistką nie jestem. Jak ja to zawsze mówię, jestem humanistką z dawnego tego pojęcia znaczenia. Jestem ze wszystkiego dość tak samo dobra, nic nie sprawia mi dużo kłopotu i w niczym nie jestem jakaś tragiczna. Przez to właśnie miałam problem z wyborem klasy. Poszłam na humana, bo chciałam iść na prawo. Pod koniec pierwszej klasy już byłam bliska przeniesienia się do innej klasy. Myślałam wtedy konkretnie o mat-geo, ale moi rodzice powiedzieli, że jak chcę to mogę chodzić na korki z matmy.


Pomyślałam, że nie chcę sobie zamykać żadnej drogi, więc zdecydowałam się na te korki i na nie przeniosłam się do tamtej klasy. W wakacje moja siostra zaproponowała mi, że może mi udzielać korepetycji z chemii jeśli chce. Z racji, że chemię lubię, a nie wiem gdzie pójdę na studia, zgodziłam się. I tak załatwiłam sobie korki z 2 przedmiotów, oczywiście rozszerzonych. I tak uczyłam się przez 2 miesiące, aż miałam dość. Byłam wiecznie zmęczona, na nic nie miałam czasu, ale przede wszystkim ja już nie miałam chęci. Kiedy myślałam o nauce mój mózg od razu się buntował. Nie mogłam się uczyć, nie mogłam się skupić, byłam cały czas rozdrażniona, cały czas się stresowałam, mało jadłam i złapałam trochę jedynek w szkole.


Zaniedbałam kompletnie wszystko: bloga, moją stronę ze zdjęciami, naukę, czytanie książek, nawet znajomych. W połowie listopada postanowiłam wziąć się w garść i znaleźć w sobie odwagę i się przenieść do innej klasy tam gdzie będzie mi łatwiej. Pomyślałam o klasie przyrodniczej, czyli mat-chem-biol. Przez kolejne tygodnie załatwiłam wszystko, załatwiłam przeniesienie się. Z dnia na dzień dyrektor powiedział, żebym się przeniosła i tak zrobiłam, ale nie wyszło mi to na dobre. W ciągu 1 tygodnia przez sam stres schudłam 2 kg. Nie dałam rady nic jeść, bo miałam zwyczajny wstręt do jedzenia. Kolejne dni też nie były za ciekawe. Przeniosłam się w czwartek. To był najgorszy dzień w moim życiu.
Po pierwszym dniu chciałam od razu wrócić, bo miałam taką możliwość. Dyrektor dał mi możliwość powrotu w ciągu 2 tygodni bez żadnych konsekwencji ani nic. Pomyślałam oczywiście, ze no pierwszy dzień jest zawsze zły i muszę trochę jeszcze pobyć i zobaczyć co i jak. Okazało się, że nie tylko sam fakt przeniesienia się mi nie przypadł do gustu, ale także nauczyciele okazali się krótko mówiąc tragiczni. Ja chcę zdawać na maturze matmę i chemię, biologia była jako taki dodatek, bo w sumie lubię biologię, no ale niestety z panią uczącą tego przedmiotu to się nie polubiłyśmy. Tak cisnęła, że ja ucząc się do biologii wykonywałam tyle pracy ile wykonywałam na humanie robiąc jeszcze korki z 2 przedmiotów. Chemia okazała się beznadziejna, bo nauczycielka znalazła się chyba ogólnie na nie swoim miejscu, gdyż nie to, że nie umiała uczyć, ona nie uczyła w ogóle. Z moją siostrą nauczyłam się milion razy więcej i lepiej niż z tą babką oni mieli. Jedynie matematyka to był miły punkt w tym wszystkim, bo pani była bardzo dobra.


Niestety moja psychika była na wyczerpaniu. Może nie było gorzej niż wcześniej, ale nadal było źle. Nic się nie zmieniło, a pojawiły się nowe utrudnienia. Po prawie tygodniu wróciłam to swojej starej klasy. Niektórzy mogą uznać, że stchórzyłam, ale ja wcale tego nie zrobiłam. Ja po prostu przyznałam,  że sobie z czymś nie radzę. Tchórzy i poddaje się ktoś, kto nie chce się do tego przyznać. W czymś jesteśmy dobrzy, ale jest coś z czymś sobie nie radzimy i wymaga odwagi przyznanie się do tego. Był to dość dobry test też na znajomych, gdyż większość cieszyła się, że wracam, ale nie wszyscy, byli też ci którzy mówili, że głupio zrobiłam, że się poddałam i że nawet nie spróbowałam i że będę żałować. Tylko, że do tej pory jakoś nie żałuję. Dużo się w sumie nauczyłam. Przede wszystkim tego, żeby doceniać to co mam i ustalić swoje priorytety. W tym wypadku moja psychika była dla mnie priorytetem. Dużo mniej narzekam też na wszystko i widzę rzeczy, których wcześniej nie widziałam. Jestem teraz lepiej zorganizowana, mam swój harmonogram i w  miarę się do niego stosuję :)


Morał z tego wszystkiego płynie taki: jak chcesz coś zrobić to to zrób i nie patrz na to co myślą inni. Jeśli ci to nie wyjdzie to się nie przejmuj. Ma prawo nie wyjść. Nie jesteś idealny i to cię czyni wyjątkowym.

A co do spraw bloga, to powoli będę wracać. Nie wiem jeszcze na ile to będzie regularnie, ale na pewno nie będzie to 1 post na miesiąc :D Niedługo święta, więc może szykować się coś świątecznego :) Stęskniłam się za tym i nigdy nie zamierzam zrezygnować z tego co sprawia mi przyjemność.

Życzę Wam miłych Mikołajek :)

xx

Alex

P.S. Wszystkie zdjęcia są moją własnością, objęte są więc prawami autorskimi i nie wolno ich kopiować.


You may also like

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.