Hej wszystkim, zdjęcia do tego postu co prawda zrobiłam już 2 tygodnie temu, ale jakoś nie mogłam się zabrać za jego napisanie. Oczywiście...

Czarna maska - hit czy kit?

/
0 Comments
Hej wszystkim,

zdjęcia do tego postu co prawda zrobiłam już 2 tygodnie temu, ale jakoś nie mogłam się zabrać za jego napisanie. Oczywiście wiecie o czym będzie dzisiaj mowa po tytule :D


Wiem, że to nie jest ta słynna czarna maska, którą praktycznie zrywa się ze wszystkim na twarzy, ale jak zobaczyłam tą w Hebe to pomyślałam, że mogę zrobić na jej temat fajny post.

"Carbo Detox" Bielendy kosztował mnie bodajże niecałe 4 złote. Jest to maska peel-off, która ma ponoć zejść w jednym kawałku. Z tego co możemy przeczytać na opakowaniu ma za zadanie oczyścić skórę, zwęzić pory i nawilżyć naszą twarz. Maska zawiera aktywny węgiel oraz jakiś ekstrakt z różowego grapefruita, przez co według mnie maska ma ładny zapach, ale czy to coś robi to napiszę później ;) Ja mam skórę mieszaną z tendencjami do przesuszania i choć na opakowaniu jest napisane, że maska jest przeznaczona do cery mieszanej i tłustej to ja nie zauważyłam, żadnych negatywnych skutków pod tym względem na mojej twarzy, więc spokojnie nadaje się też do dość suchej cery. Zwłaszcza iż ponoć maska ma nawilżać ;)

 Oczywiście maseczka, tak jak wiele teraz, jest przeznaczona do dwóch aplikacji. Ja użyłam jej raz i muszę powiedzieć, że byłam praktycznie na styku, żeby z ta jedna "saszetka" wystarczyła mi na całą twarz. Z tyłu opakowania dowiadujemy się jeszcze, że maseczka ma wchłaniać nadmiar sebum, usuwać martwe komórki naskórka i przeciwdziałać powstawaniu wyprysków. Cera ma być rozświetlona a dzięki formule maska ma się idealnie dopasować do twarzy, co jest według mnie trochę dziwne do napisania, bo czy nie wszystkie maseczki nakładane na twarz, oprócz oczywiście tych "chusteczkowych", idealnie dopasowują się do twarzy? Przecież nakładając ją palcami docieramy do wszystkich zakamarków twarzy i do każdej "górki i doliny" ;) Oczywiście tak jak wszystkie maski, trzeba ją nałożyć na oczyszczoną skórę i zostawić na 20 minut :)


Jako, że kazano mi oczyścić twarz, tak też musiałam zrobić i zmyć cały makijaż, który nałożyłam specjalnie do pierwszego zdjęcia :D Oczywiście musiałam też związać włosy, bo maska jest do twarzy a nie do twarzy i włosów :)


Jakby ktoś był ciekawy to do zmycia makijażu użyłam płynu micelarnego, również z Bielendy. Płyn spisuje się nie najgorzej, zmywa całkowicie cały makijaż, nie podrażnia oczu (dopóki przez przypadek nie wleci do samego oka, co zdarzyło mi się parę razy). Po zmyciu makijażu użyłam także oliwkowej wody tonizującej z Ziaji, ale niestety nie zrobiłam jej zdjęcia, poza tym jest ona prawie na wyczerpaniu, gdyż używam jej 2 razy dziennie.



Jak już mówiłam ledwo wyrobiłam się z ilością tej maski w tej jednej części. Konsystencja, jak mówi producent, jest żelowa. Może aż za bardzo, gdyż sporo zostaje na palcach i się do wszystkiego przylepia, a bardzo ciężko jest ją zmyć jeśli jeszcze nie zastygła. Mniej więcej mogę to porównać do zmywania masła z palca. Czy szybko wysycha? Hmm, i tak i nie.

Tu jest zdjęcie zaraz po założeniu maseczki (widać miejsca, w których już mi jej brakowało i nie dało rady więcej wycisnąć z tego opakowania):



A tak wygląda zaschnięta w 98%:



Czemu w 98% a nie 100%? No właśnie. Trzymałam specjalnie tą maseczkę trochę dłużej niż 20 minut, gdyż jedno miejsce na policzku ani trochę mi nie zaschło. Nie wiem, czy to z mój policzek ma jakieś problemy osobiste, czy ta maska zwyczajnie nie daje rady w 20 minut się wysuszyć. Biorąc pod uwagę żelową konsystencję i aktywny węgiel w produkcie, myślałam że zdejmowanie jej będzie ciut trudniejsze, ale nic bardziej mylnego. Maska schodzi jak każda inna bez nawet jednego, maleńkiego problemu. Gdyby nie to jedno, wilgotne miejsce, zeszłaby w jednym kawałku co jest na pewno na plus tej maski. No dobra, ale dość gadania, tylko przejdźmy do tego czy ona w ogóle działa?

Tu macie moje zdjęcie po zdjęciu czarnej maski z twarzy:


Nie wiem czy to widać (choć raczej tak), ale maseczka praktycznie nic nie zmieniła w mojej twarzy. Jedyną rzeczą, którą mogę jeszcze powiedzieć to to, że może rzeczywiście została ona rozświetlona. I to właściwie tyle. W dotyku skóra była praktycznie identyczna jak przed aplikacją. Czy zwężą pory? Hmmm... no tak średnio. Nie mam jakiejś bardzo problematycznej skóry, ale zawsze jak u każdego, są dni w miesiącu, kiedy na twarzy pojawiają się nam nowi koledzy i muszę powiedzieć, że ta maska nie zapobiega powstawaniu wyprysków.
Podsumowując. Czy warto kupić? Zależy. Jeśli chcecie odświeżenia skóry i po prostu dla przyjemności posiedzenia z maską na twarzy to jak najbardziej jest ona dla Was. Jeśli szukacie efektów, to może lepiej zainwestować w prawdziwą czarną maskę ;)

Oczywiście wszystkie opinie są moje i na Was może całkowicie inaczej ona działać.

Komentujcie, udostępniajcie i czekajcie na nowe posty :)

xx

Ola




You may also like

Brak komentarzy:

Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.