Jako, że nigdy nie mam specjalnie w danym miesiącu innych "ulubieńców", gdyż nie mam tyle pieniędzy, żeby co miesiąc używać innych...

Jako, że nigdy nie mam specjalnie w danym miesiącu innych "ulubieńców", gdyż nie mam tyle pieniędzy, żeby co miesiąc używać innych produktów, robię więc ulubieńców ostatniego czasu, czyli kilku ostatnich miesięcy, a raczej tego czego się z Wami jeszcze nie dzieliłam :)

Zaczynajmy!


1. Książka

Książka, którą czytałam na przełomie grudzień/styczeń, to kolejna część znanej wszystkim serii, a mianowicie "Harry Potter i przeklęte dziecko".

Jak możecie przeczytać na okładce, książka ta została wydana w postaci scenariusza, gdyż tak naprawdę ta część ma na celu być wystawiana na deskach teatru, co z resztą miało już swoje miejsce. Jako prawdziwa fanka Harrego, nie mogłam, nie przeczytać także i tego. Książkę dostałam na święta, ale nie zaczęłam jej od razu czytać, gdyż ciężko mi się zabrać za czytanie. Jednak kiedy już po nią sięgnęłam, to przeczytałam ją w 2 dni. Mimo, że jest to scenariusz to mnie osobiście bardzo wciągnęła i trzymała w napięciu w niektórych miejscach, ale też w niektórych, ktoś kto czytał inne części Harrego Pottera, wiedział co się stanie. Akcja dzieje się 19 lat po Bitwie o Hogwart i co ciekawe według tego, jest to dokładnie 2017 rok (wiem, bo Rowling podała, że bitwa ta miała miejsce w 1998 roku i to na kilka dni przed moimi urodzinami). W tej kilkuset stronicowej książce jest opisane kilka lat, głównym bohaterem jest syn Harrego - Albus, który tak jak jego tata, stwarza problemy. Choć książka ma swoich zwolenników i przeciwników, ja jestem zdecydowanie za przeczytaniem jej, zwłaszcza jeśli ktoś czytał pozostałe części tej serii, gdyż jest to dość ciekawa kontynuacja.

2. Kosmetyki

Pierwsza na taśmę pójdzie pianka oczyszczająca z "Under Twenty" :)


Piankę kupiłam stosunkowo nie tak dawno, gdyż może tydzień temu. Potrzebowałam czegoś co będzie oczyszczać moją skórę i jak na razie zdaje egzamin. Ma bardzo przyjemny zapach arbuza (choć dla kogoś może pachnieć jak melon, ale wiadomo ta sama rodzina, to pachną podobnie). Po umyciu nią twarzy zdecydowanie czuć, że jest ona czysta. Ja niestety czuję, jakby stawała się lekko przesuszona, ale od razu nakładam krem na twarz i wszystko jest w porządku. Może nie powiedziałabym tylko, że skóra jest po niej miękka, bo używałam już innych produktów, które rzeczywiście miały taki efekt, no i tej piance jest jeszcze daleko do tego. Zobaczymy jak dalej się będzie sprawdzać, na razie daje rady ;)

Kolejnym produktem jest sól do kąpieli:





















Sól kupiłam tylko dlatego, że często po prostu chcę, żeby woda ładnie pachniała, ale nie chcę tych wszystkich bąbelków, więc szukałam jakiejś przyjaźnie pachnącej soli, co nie było takie łatwe, gdyż dużo soli pachnie jakby miały ten sam zapach, co detergenty myjące toaletę. Ale udałam się do Natury i tam znalazłam tą sól z Tutti Frutti i spodobał mi się jej zapach i cena, więc pomyślałam, że wezmę. Na pierwszy rzut oka lekko się tylko przestraszyłam, bo ta sól jest z płatkami kwiatów (te pomarańczowe nitki), a w moich oczach to wyglądało jak robaki i zastanawiałam się czy sól może się przeterminować a wtedy tworzą się robaki :D Ale na szczęście ogarnęłam, że to płatki jakiegoś kwiatka.

Kolej na róż do policzków :)

 Róż do policzków z Wibo, który już nawet nie wiem ile czasu go mam, jest moim nieodzownym przyjacielem. Nakładam go praktycznie codziennie na policzki i nie wiem jak jeszcze mi się nie kończy. Jest praktycznie go tyle samo ile było wcześniej. A jak możecie zauważyć, nie ukrywam, trochę brudne opakowanie, czyli używane ;) Róż w bardzo ładnym różowym kolorem.
Nie wiem tylko czy to dlatego, że nie umiem go nakładać, czy problem z moim lustrem/ światłem, czy mam jakieś krzywe oczy, ale bardzo ciężko mi jest czasami go nakładać, gdyż jak za dużo go nałożę na pędzel, to robi mi się placek różowego na policzku i w żaden sposób nie da się go rozprowadzić, dlatego muszę brać mało i uważać, żeby go dobrze rozprowadzić.






Kolejną "kosmetyczną" rzeczą, jest korektor :)




Potrzebowałam dość pilnie korektora w płynie, gdyż mój poprzedni zaczął mi przesuszać skórę pod oczami i nie mogłam obejść się bez kremu pod oczy 2 razy dziennie. Mój wybór padł na ten korektor z Lovely, który aplikuje się pędzelkiem. Pędzelek jest bardzo przyjemny w dotyku, jest miękki i dość precyzyjny. Sam korektor też jest dość dobry pod oczy, na wypryski już nie koniecznie, ale jak już mówiłam chciałam coś żeby mi zakryło moje wielkie wory pod oczami :) I zdaje egzamin na 5 ;)

Ostatnim już chyba kosmetykiem, jest pomadka, której o dziwo jeszcze tu nie pokazywałam:


Jest to pomadka w kredce z Golden Rose, w której jestem po prostu zakochana. Była to moja pierwsza tak mocna pomadka, którą dostałam od koleżanek na urodziny, więc trochę już ją mam :D Przede wszystkim jej atutem jest jakość w porównaniu z ceną. Taka kredka kosztuje ok. 13 zł, a utrzymuje się na prawdę długo. Owszem jak będziemy pić, albo jeść będzie się ścierać jak każda pomadka, ale sama się od środka nie zjada. Ja mam ją w kolorze 19 i jest to takie bordo, lekko fioletowe, bo pewnie nie widać na ręce. Jedyne co mi się nie do końca podoba, to to, że po kilku godzinach, jeśli nic się nie robi, strasznie się wysusza i widać wszystkie suche skórki na ustach, ale wtedy wiadomo, że trzeba coś wypić i ewentualnie poprawić kolor :) W Białymstoku niestety nie ma żadnego sklepu Golden Rose, jedyne gdzie można je kupić to na Madro w hali albo w którejś galerii jest wyspa Golden Rose.

To chyba wszystko co miałam Wam do przekazania. Mam nadzieję, że spodobają się Wam produkty i z chęcią któryś przetestujecie. Muzyki tym razem nie uwzględniłam, gdyż jest o tym oddzielny post z przed kilku dni.

Trzymajcie się ciepło ♥

xx

Alex



Niezłe 3 tygodniowe poślizgnięcie w postanowieniu noworocznym... Brawo ja, ale zaczęłam chyba doceniać robienie czegoś dla przyjemności, a n...

Niezłe 3 tygodniowe poślizgnięcie w postanowieniu noworocznym... Brawo ja, ale zaczęłam chyba doceniać robienie czegoś dla przyjemności, a nie dlatego, że coś muszę robić. Plus nie mam zbytnio pomysłów na posty, gdyż nie uważam, żeby moje wcześniejsze posty były jakoś interesujące dla ludzi, ale się staram i chyba o to w tym wszystkim chodzi.

Aktualnie zaczęły mi się ferie w poniedziałek (i choć ferie, to klasa maturalna i fakultety w ferie, więc do szkoły i tak chodzę), więc mam troszeczkę wolnego czasu. Pomyślałam, że pierwszy post w tym roku, będzie o czymś co kocham, czyli o muzyce. Chciałabym się z Wami nią podzielić i może też wpadnie Wam coś do ucha tak jak mi :D

1. CASTLE ON THE HILL i SHAPE OF YOU


Postanowiłam połączyć te dwa utwory, gdyż łączy je artysta, a mianowicie niezwykle utalentowany Ed Sheeran. Kiedy tylko usłyszałam oba kawałki, zakochałam się "od pierwszego usłyszenia". Mają chwytliwą melodię, nawet nie najgorszy tekst (zwłaszcza Castle On The Hill) i jest łatwo je śpiewać, a o to też chodzi w muzyce. Ed wrócił na rynek po przerwie z nową energią i niedługo będziemy mogli usłyszeć całą płytę :)

2. I DON'T WANNA LIVE FOREVER


Tak, jest to piosenka promująca "Ciemniejszą stronę Greya" (mało a bym pomyliła tytuł z tą pierwszą częścią). Piosenkę śpiewa Zayn (Zayn Malik) i Taylor Swift. W sumie nie wiem czemu byłam negatywnie nastawiona do tej piosenki na początku nawet jej nie słuchając, ale kiedy przypadkiem ją usłyszałam, to tylko wciskałam replay. Ma tak przyjemną melodię i jak Zayn śpiewa swoje góry (które swoją drogą są wyższe niż Taylor) to przechodzą ciarki. Wspaniały utwór i polecam każdemu.

3. LIGHTS OUT


Tym razem nie jest to nowość, tylko coś co mogliście już słyszeć od pół roku. Ja też słyszałam ją już dawno, na filmiku theDOMINICshow i już wtedy mi się podobała, ale jakoś nie szukałam jej nigdzie, aż w sumie do przedwczoraj i aż się zdziwiłam jak bardzo mi wpadła w ucho. Nie jest to może "tekst wysokich lotów" albo "wyszukana melodia", ale poprawia humor i fajnie jest do niej tańczyć. Redfoo zrobił kawał dobrej roboty :)

4. BRIGHT


Piosenka z 2015 roku, a ja się o niej dowiedziałam wczoraj na Musical.ly (jak coś to nazywam się "mooonly"), słuchając przyśpieszonej wersji tej piosenki. Zaciekawił mnie przede wszystkim tekst. Wiecie: konstelacje, Księżyc, Neptun te sprawy, więc musiałam sprawdzić całą piosenkę. Żałuję, że nie znalazłam jej wcześniej. Słuchając jej wyobrażam sobie letni wieczór, jazda samochodem pośrodku drogi prowadzącej do horyzontu. 

5. PURPOSE


Tą piosenkę znam już bardzo długi czas, ale ostatnio miałam gorsze momenty w życiu i szukałam jakiejś piosenki, która mnie podbuduje na duchu i o dziwo ta mi pomogła. Nie tyle przez tekst, który swoją drogą jest naprawdę dobry, ile przez melodię, która jest bardzo uspokajająca. Utwór jest o celu w życiu, do którego trzeba dążyć, ale trzeba się też pogodzić z porażkami. Ci którzy nie lubią Justina Biebera też powinni posłuchać tej piosenki, gdyż podoba się ona wszystkim niezależnie czy go lubią czy nie.

I to wszystko jak na razie. Miło by mi było gdybyście dali znać czy się Wam podobało.

Miłej nocy/miłego dnia ♥

xx

Alex


Łączna liczba wyświetleń

Obsługiwane przez usługę Blogger.